Dlaczego św. Stanisław Papczyński?
Zakładając Fundację Kampanii Społecznych im. św. Stanisława Papczyńskiego fundatorów i pomysłodawcę łączyła miłość do Boga, Najświętszej Maryi Panny, Ojczyzny i chęć wspólnego działania na rzecz obrony dzieci nienarodzonych. To wszystko utożsamia swoją postacią św. Stanisław Papczyński patron osób, których życie jest zagrożone, założyciel Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i dobitny przykład katolickiego patriotyzmu. Im lepiej poznawaliśmy naszego przyszłego patrona i uświadamialiśmy sobie, że nasza działalność będzie miała również aspekt patriotyczny, tym bardziej uświadamialiśmy sobie, że Jego wybór nie był przypadkiem.
Patron osób zagrożonych śmiercią i osób mających trudności w nauce
Nie dziwi fakt, że święty opiekun naszej organizacji został patronem osób zagrożonych utratą życia. Sam wiele razy mógł to życie stracić, raz nawet będąc jeszcze w łonie matki. Zofia Papczyńska mama Jana, przyszłego św. Stanisława Papczyńskiego, będąc tuż przed narodzeniem swojego syna, przepływała łodziom rzekę Dunajec. Była ona niegdyś nieuregulowana i bardzo szeroka, a w trakcie przeprawy nadeszła burza. Jedna z powstałych na jej skutek fal przewróciła łódź. Mama Jana ledwo wydostała się na brzeg. Według jednego ze źródeł wynika, że w tym momencie niebezpieczeństwa Zofia ofiarowała swojego jeszcze nienarodzonego syna Chrystusowi Panu i Jego Najświętszej Matce.
Niedługo po tym wydarzeniu Jan Papczyński syn Zofii, z domu Talikowskiej i Tomasza Papki, rodzi się 18 maja w 1631 roku w Podegrodziu.
Młodziutki Jan rozpoczyna naukę w szkole parafialnej. Na początku nie pałał zapałem do nauki, o wiele zdolniejszy był jego brat Piotr. Z tych powodów zabrano go ze szkoły w Podegrodziu i kazano mu pasać owce. W wieku siedmiu lat z pomocą jednego z parobków ojca wymknął się do szkoły. W trakcie jednego dnia pokazał się z tak dobrej strony, że rodzice pozwolili mu wrócić do nauki, Jan zaś w 1641 roku bez trudu ukończył I klasę. Ponownie rozpoczął naukę w II klasie, jednak niestałość Jana sprawiła, że znowu przerwał szkołę. Ojciec ponownie najął go do pomocy przy trzodzie. Jak się okazało praca dobrze działała na Jana, który pozbywszy się kryzysów powrócił do nauki.
Około roku 1643 kontynuuje naukę w II klasie w nowym Sączu. Tutaj mizgał się do niego zdemoralizowany nauczyciel, co było powodem jednej ucieczki ze szkoły. Nie mówiąc nic rodzicom o nagannym zachowaniu nauczyciela musiał wrócić do szkoły. Niedługo jednak trwała jego ponowna styczność z nowosądecką szkołą, jego brat Piotr wdał się w bójkę, w którą włączył się też Jan. Ze strachu przed karą po raz kolejny uciekł. W ten sposób II klasę musiał zakończył w Podegrodziu.
W 1646 roku zaczyna naukę w klasie III w Jarosławiu, po dwóch miesiącach nauki postanowił wraz z kuzynem kontynuować naukę w kolegium jezuickim we Lwowie. Niestety z powodu braku listów polecających i niedostatecznego przygotowania naukowego nie zostali do szkoły przyjęci. Pomimo trudności Jan postanowił inaczej niż swój kuzyn i pozostał w mieście. Rozpoczął pracę udzielając lekcji dwóm synom mieszczańskim, jako wynagrodzenie u rodziny jednego z uczniów otrzymywał żywność, a drugiego pokój gościnny. Ten spokojny okres został przerwany przez ciężką chorobę. Przez 4 miesiące walczył z febrą, po której jego ciało pokrył świerzb. To sprawiło, że gospodarze wymówili mu gościnę. W chorobie błąkał się po Lwowie prosząc o jałmużnę i miejsce do spania. Nadeszła zima, a Jan nie wiedząc co robić prosił Boga o wsparcie. Jego modlitwy o pomoc zostały wysłuchane w postaci nieznajomego, który towarzyszył mu w żebractwie, a wieczorami w zaprowadzał do stodoły gdzie spali na sianie. Stan przyszłego świętego pogorszył się do tego stopnia, że w okresie oktawy bożonarodzeniowej nie mógł się ruszyć z ubogiego posłania. Opiekował się nim ów nieznany przyjaciel. Pewnego dnia myśląc, że jego stan się polepszył poszedł do miasta, niestety na tyle osłabł, że przed zimnem po kryjomu schronił się w domu rzemieślnika o nazwisku Snopek. Kiedy znaleźli go domownicy zlitowali się nad nim. Otrzymał u nich opiekę pomimo kolejnego nawrotu choroby. Niedługo później pieniądze na utrzymanie przysłał mu ojciec, co pomogło wyjść z nędzy i nieznacznie się podleczyć. Poinformowani o stanie syna rodzice posłali po niego wóz. Powrotna podróż z powodu nawrotu febry musiała się zakończyć w Sędziszowie. Jana dowiózł do rodziców kolejny wysłany przez nich woźnica. Tutaj odzyskał siły i zdrowie.
Naukę zaczął kontynuować w 1649 roku w Podolińcu w szkole prowadzonej przez pijarów. Zaliczył tu gramatykę, ale zbliżająca się do Podolińca zaraza znowu pokrzyżowała plany Janowi, który musiał z tego powodu wrócić do domu. W 1650 roku ponownie pojechał do Lwowa, tym razem został przyjęty przez jezuitów gdzie ukończył poetykę i rozpoczął retorykę. Znowu musiał opuszczać miasto gdy po klęsce wojsk Rzeczpospolitej pod Batohem Kozacy zaczęli zbliżać się do miasta. Retorykę i filozofię ukończył już w Rawie Mazowieckiej.